Autor Wiadomość
Han
PostWysłany: Nie 18:37, 09 Mar 2008    Temat postu:

- Ja proponuję klechę. W końcu Bóg mu pomoże, nie? - Mruknął idąc "wysokimi" krokami. Buty miał pełne gówna, spodnie pomoczone w szczynach, a zapach wprost nieziemski się rozchodził. Tak, to jest życie, niestety.[/b]
Joey
PostWysłany: Nie 14:35, 09 Mar 2008    Temat postu:

- Możemy ciągnąć zapałki, ale proponuję żeby Bartolomeo zakładał ładunek. Staniemy gdzieś z tyłu i jak pójdzie coś nie tak... cóż - może i ten pomysł nie godził się z jego przekonaniami żeby ludzkie życie stawiać na pierwszym planie, to i tak pomysł wydawał się najodpowiedniejszy. Będzie to swoisty test zaufania, w którym jedyne co oddział zaryzykuje to C4.
Leman
PostWysłany: Pią 16:43, 07 Mar 2008    Temat postu:

-To teraz mam głupie pytanie...Kto umie się tym posługiwać?- powiedział obracając w rękach ładunek i zastanawiając się, jak to działa.
Popatrzył w kierunku, w którym mieli iść i zwrócił się do Bartolomeo:
-Dobrze zrozumiałeś...A teraz daj latarkę.
Bartolomeo
PostWysłany: Pią 12:25, 07 Mar 2008    Temat postu:

-Jeszcze raz, mamy odznakę jakiegoś owada i mamy wysadzić ładunek C4 pod posterunkiem Bombermanów? - z niedowierzaniem spytał się Bartolomeo.
"Świat się skończył", pomyślał. Jego ręka w końcu natknęła się na latarkę. Dokładnie na sekundę ją włączył, co jednak nie było zbyt rozsądnym posunięciem. Zdradził pozycję oddziału. Odgłosy strzałów, jęków i ryków znacznie się nasiliły. I co gorsze - jakby dziwnie zbliżały się w ich stronę.
Shawn
PostWysłany: Czw 21:04, 06 Mar 2008    Temat postu:

W innych arteriach podziemnego miasta terkotały karabiny szturmowe, gdzie indziej dało się słychać ryk strzelb i "pyknięcia" broni półautomatycznej.
Tu walka nie kończyła się nigdy, choć ekipa miała wyjątkowe szczęście, że nie spotkali nikogo wrogo nastawionego.
A może taka właśnie była magiczna moc identyfikatora?

Do celu zostało im pięćset metrów. Należało już zacząć pieprzyć się z ładunkiem wybuchowym i przygotować go do podłożenia.
Joey
PostWysłany: Pon 17:08, 03 Mar 2008    Temat postu:

Przechylił się lekko na bok wstając próbując w ten sposób dojrzeć kto dołączył do drużyny. Chuderlaczek, widać że nie poczuł jeszcze na dupsku tego co gruzowisko oferowało, choć to tylko pozory. Nie wyglądał na nic groźnego.
- Leman, sprawdź na mapie czy dobrze idziemy. - powiedział cicho, sytuacja wymusiła to na nim mimo iż miejsce (w końcu kanały) wydawało się bezpieczne to i tak ciszę należało utrzymywać. Ruszył powoli za resztą drużyny, czekając na odpowiedź Lemana.
Han
PostWysłany: Nie 18:38, 02 Mar 2008    Temat postu:

Mężczyzna lekko sie zafrasował. Nie odpowiedziano mu na najważniejsze z pytań. Zapaliłby, o tak. Zerknął w tył na klechę. Widac gaz palny się nie ulatnia, toteż niby nie ma ryzyka, lecz w tych ciemnościach palący się papieros będzie jebał po oczach jak jarzeniówka w pokoju przesłuchań. Han musiał wytrzymac jakoś bez nikotyny trochę czasu. Ruszył więc za Lemanem i Bartolomeoem ( jakkolwiek się to odmienia).
Bartolomeo
PostWysłany: Nie 15:35, 02 Mar 2008    Temat postu:

--Cała nasza wola przetrwania jest głupia - mruknął, gdy wstawał. Przyjrzał się reszcie grupy. Lekkie zarosty, szramy, ogólnie zmęczone twarze. Ciekawe jak długo już walczą o życie.
Dziwił się, że sam dawał sobie radę przez dłuższy czas samemu. Rozmarzony pomyślał o czasach przed katastrofą. Monotonia pracy, nie zdawał sobie sprawy, iż za tym za tęskni. Otrząsnął się z marzeń, czy może wspomnień, ruszając za snajperem.
Leman
PostWysłany: Nie 12:50, 02 Mar 2008    Temat postu:

Snajper wyprostował się i spojrzał w sufit.
-Idziemy- powiedział cicho- Nie ma co czekać
Po czym podał rękę nowemu koledze, podniósł go z ziemi i szepnął " Nie próbuj zrobić niczego głupiego", po czym zerknął na resztę drużyny i ruszył tunelem.
Shawn
PostWysłany: Nie 12:38, 02 Mar 2008    Temat postu:

Płomień przedwojennego - ale nadal działającego! - Zippo ugiął się w lewo. Więc wiało z prawej, choć Joey nie czuł nawet wiatru.
Lemanowi wydawało się, że facet z pistoletem nie ma podstaw by kłamać. Bo i po co by to robił? Przecież uciekał przed kimś. A skoro uciekał oznaczało to, iż jest wrogiem ich nieprzyjaciół. A skoro jest wrogiem ich nieprzyjaciół jest ich przyjacielem.

Stacatto AK-74 rozbrzmiało gdzieś w tunelach. Odpowiedział mu ryk shotguna.
Bartolomeo
PostWysłany: Sob 19:40, 01 Mar 2008    Temat postu:

Bartolomeo cały czas zastanawiał się jak w ogóle znalazł się w tym gównie. Fakt, gdyby nie te egipskie ciemności, smród, stres i strach nie siedział by tutaj, tylko zostałby rozszarpany przez... No właśnie, przez te ciemności nie wiedział nawet przez co. W końcu, odezwał się:
--Uciekałem z jakimś osiłkiem, który posłużył jako mięso armatnie.
Bawił się się cały czas Berettą M9, czyszcząc ją, przeładowując, etc. I tak niewielki miał z niej pożytek, póki co.
--Wóz albo przewóz. Prawdopodobnie zmierza w naszą stronę.
- dorzucił, z lekkim uśmieszkiem, słysząc cały czas dziwne odgłosy w głębi tunelu.
Joey
PostWysłany: Sob 16:41, 01 Mar 2008    Temat postu:

Joey sięgnął do kieszeni po swoją zapalniczkę, po krókim przebieraniu palcami po kieszeniach wydobył ją. Przez chwilę przeszła mu przez głowę myśl że w kanałach mogą się ulatniać łatwopalne gazy i odpalenie zapalniczki mogło by skutkować całkowitą destrukcją tuneli, chociaż takie gazy można wyczuć za pomocą nosa. Zapalił zapalniczkę.
Leman
PostWysłany: Sob 15:50, 01 Mar 2008    Temat postu:

Snajper zrobił krok do tyłu i wycelował broń w obcego.
-Kim jesteś?- spytał spokojnie- I co tam się dzieje?
Han
PostWysłany: Pią 23:53, 29 Lut 2008    Temat postu:

- Co jest kur...!?-Han urwał swoją obrazową wypowiedź kiedy usłyszał jebnięcie rozpędzonego uciekiniera w Lemana. Wycelował w ciemność broń i poczuł się taki... taki... ważny. Teraz musi Coś powiedzieć. - Masz fajki? - No i tylko to przyszło mu do głowy kiedy podchodził do uciekiniera. - Jak tak to dawaj i nie pyskuj.
Shawn
PostWysłany: Pią 21:50, 29 Lut 2008    Temat postu:

"Silence! I'll kill you!" - zdawała się złowieszczo szeptać cisza, którą zakłócał tylko szmer wody płynącej kanałami. Leman kątem oka złowił światło kołyszące się w rytm ostrożnych szybkich kroków. Ktoś biegł. Nie, on uciekał, cudem tylko utrzymując równowagę na śliskim betonie, służącym za podwyższenie dla dawnych pracowników kanału.

*

Nazywał się Bartolomeo di Verde. Chłopak z dobrego domu, dosyć drobny, ale spokojny jak wszyscy diabli. Dyszał ciężko, gdy dosłownie wpadł na Lemana, ale jego twarz wydawała się być kamienną maską. Teraz siedział oparty plecami o ścianę kanału, Leman klęczał tuż obok. Na warcie stali Joey i Han. Choć i tak było to bezsensu, skoro ciemność otulała wszystko jak żałobny kir.
Śmierdziało gównem, szczochami, rzygowinami i czymś jeszcze gorszym. Jakby gazem.
Joey
PostWysłany: Pon 16:36, 25 Lut 2008    Temat postu:

Joey słysząc jakże soczyste dźwięki zagorzałej walki szybko wykonał obrót o 180 stopni, przykucnął. Jako że on szedł na końcu, toteż obrona tyłów należała do niego. Przymierzył z Winchestera w ciemny tunel, którym to już i może przechodzili, ale ostrożności nigdy za wiele. Drobnymi kroczkami, ciągle przykucając przysunął się do ściany przy której sterczała reszta grupy.
Han
PostWysłany: Sob 23:46, 23 Lut 2008    Temat postu:

Han natychmiast przykucnął. Już miał krzyknąć coś w rodzaju " Spierdalamy chłopaki!" lecz Leman w porę zaapelował o rozsądek i przymknięcie ryjów. Zamiast ryku rozpaczy zaklął cichutko pod nosem przylegając do ściany obok drugiego snajpera nadal kucając. Nie rozumiał jak Leman cokolwiek widzi w tych ciemnościach. Han wolał zaczekać aż mutanci i tamci ludzie się wykrwawią, dobić ewentualnych niedobitków i iść dalej.
Leman
PostWysłany: Sob 23:08, 23 Lut 2008    Temat postu:

Snajper przyległ do narożnej ściany kanału, z którego dobiegły ich odgłosy.
-Siedźcie cicho, może nas nie usłyszą.- Powiedział sprawdzając, czy ich "przepustka" jest na miejscu, po czym wycelował wgłąb tunelu.
"Nareszcie jakaś walka"- pomyślał sobie- "Ale dlaczego w tunelu..."
-Jeszcze Carl się zgubił... Oby do nas dotarł i nie spieprzył wszystkiego...-dodał szeptem Leman
Shawn
PostWysłany: Sob 22:48, 23 Lut 2008    Temat postu:

"Carl się zgubił." - Zorientował się nagle Leman, gdy w ciemności jego ramienia dotknęła lufa M21 Hana. No, jeden z głowy.
- Nadchodzą! Nadchodzą, zająć stanowiska! - Krzyknął ktoś w jednym z bocznych kanałów. Huknęły karabiny i peemy, rozległo się parę mięsistych odgłosów, przypominających uderzenie wyprutych flaków o beton. Na wpół ludzkie ryki szału wymieszały się z okrzykami bólu i przerażenia. Stało się jasne, że mutanty tłuką się ostro z ludźmi, a co gorsza nie wiadomo nawet z jakimi ludźmi.
Joey
PostWysłany: Pią 19:12, 22 Lut 2008    Temat postu:

Interesujące pytanie, lecz Joey jak to miał w zwyczaju milczał. Odpowiedź była oczywista. Zaleje jak nic, deszczówka spłynie do studzienek i drużyna zostanie zalana. Zostało modlić się do pana aby poziom "szamba" się nie podniósł, co Joey po cichu robił. Klecha szedł przygotowany do ewentualnej konieczności strzału, dokładnie obserwując tyły co jakiś czas.
Han
PostWysłany: Pią 3:46, 22 Lut 2008    Temat postu:

Han nie zwrócił uwagi na zapytanie Lemana. Zdjął z ramienia karabin i trzymał go w pogotowiu wytężając wzrok. Że też Bozia za grosz słuchu mu nie dała.
- Chłopaki...-Zaczął niepewnie unosząc głowę w górę.- Pytanie za paczkę fajek : Skoro mamy deszcz to czy w tym szambie nas nie zaleje? - Zagadnął dosyć cicho nieco zwalniając tępa.
Leman
PostWysłany: Śro 18:17, 20 Lut 2008    Temat postu:

Leman szedł nasłuchując z karabinem gotowym do strzału. Odznaka Żuka leżała sobie w kieszeni gotowa do wyjęcia. Snajper przy zakręcie wyjął mapę i starał się ją zorientować.
- Kurwa... Cholerna ciemność, nic nie widać... Ma ktoś może latarkę?
Shawn
PostWysłany: Wto 23:33, 19 Lut 2008    Temat postu:

Gdy ekipa opuściła kwaterę Żuka zaczęło padać. Jakby Bóg postanowił przepuścić swojego wiernego sługę przez piekło, do którego właśnie schodziła cała czwórka. Pręty tworzące drabinkę dawno już zardzewiały i strach było uderzyć weń trochę mocniej, bo kanałami zaczynała już płynąć deszczówka. Cholerny deszcz. Ulewny był jak jasna cholera, ale od kontaktu z wodą nie wyrastały czułki.

Jeszcze.

Tak czy inaczej, w kanale było całkowicie ciemno, ale za to całkiem znośnie. Stosunkowo sucho - póki co - i ciepło, temperatura pokojowa. Gdy wszyscy znaleźli się w kanale oddział ustawił się gęsiego. Pierwszy szedł Leman. Zrozumiałe, skoro miał mapę. Za nim podążał Carl, by w razie czego móc osłaniać snajpera. Za Carlem szedł Han, zaś Joey zamykał kolumnę. Otaczała ich cisza, ciemność i szum ulewy na powierzchni.
Joey
PostWysłany: Wto 18:07, 19 Lut 2008    Temat postu:

Joey stał już przed budynkiem czekając na resztę załogi. Najwyraźniej nikt nie zauważył jak wyszedł. Uśmiechnął się zadowolony jak nigdy, pierwsze zadanie do wykonania, nagroda też będzie niezwykle hojna, czegóż chcieć więcej. Ale też jest jeden szczegół, trzeba przeżyć. W grę wchodzą bombermani więc nie będzie łatwo, ale też nie musimy otwierać ognia. Wszystko zależy od drużyny, Joey miał nadzieję że nikomu nie odbije i nie będzie strugania bohatera.
Leman
PostWysłany: Wto 16:39, 19 Lut 2008    Temat postu:

Leman zwinął mapę, schował ją, obejrzał się na kompanów i nie widząc reakcji żadnego z nich, odebrał ładunek wybuchowy.
-Dzięki- powiedział, po czym zrobił krok w tył i zabrał się do upchnięcia ładunku w plecaku.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group