Autor Wiadomość
Adrel
PostWysłany: Pią 9:31, 21 Mar 2008    Temat postu:

Adrel stał kopiąc sobie jakieś coś co leżało na ziemi przed nim, splunął na śmierdzące ścierwo i odwrócił się.
-No panowie moi kochani funfelaski wy, pora ruszyć dupę i wybrać którąś z dróg do zbawienia.-
Sarkazm w głosie Gregora świadczył o jego rozbawieniu zaistniałą sytuacją, oraz beztroską. Nadal bawił się zapięciem kabury jego pistoletu.
-Ma ktoś może gumę do żucia?-
Corey
PostWysłany: Pią 0:54, 21 Mar 2008    Temat postu:

Sytuacja stała się niepokojaca. Nie dośc, że nie mogli znaleźć dwójki, która poszła szukać kombinezonów, to Ryan zniknął. Jeszcze niedawno go słyszeli, a teraz nie było go nigdzie. Widzieli tylko 3 stęchłe kanały, korytarze w kształcie półokręgu i ich takie same, lecz o wiele mniejsze i "odwrócone" koryta, gdzie niegdyś płynęła woda, a dzisiaj rozkładały się setki rzeczy, uderzając okropna zgnilizną w nozdrza bohaterów.
mad-clown
PostWysłany: Wto 8:14, 18 Mar 2008    Temat postu:

- No panowie schodzimy! Na chuj czekacie?

Powiedział mad wchodząc na drabinkę.
White
PostWysłany: Pią 19:51, 07 Mar 2008    Temat postu:

Johnatan ciągle patrzył w dół.
-Ej, Steward, brat cię woła- powiedział głośno, bo nie zauważyłby żołnierza, nawet gdyby ten przystawił mu właśnie lufę do czoła. Próbował ocenić warunki tam w dole...Nie mieli z drużyna innej alternatywy, ale czy w sumie szybka, radioaktywna śmierć nie jest lepsza od powolnego wychładzania się na śmierć?
Adrel
PostWysłany: Pon 22:32, 03 Mar 2008    Temat postu:

Adrel, zerknął do włazu do którego wszedł żołnierz, miał wielką ochotę splunąć jeszcze raz. Nabrał już śliny ale się rozmyślił. Stał chwilę w miejscu czekając aż Steward zejdzie na dół, o ile gdzieś jest w pobliżu. Wszedł zaraz po nim a na dole wyciągnął pistolet. Nie w smak mu było łażenie w kanałach ale innego wyjścia nie było. Czekał na to aż wszyscy zejdą, poczuje się bezpieczniej w tym czasie rozejrzał się naokoło wypatrując czegoś szczególnego i groźnego, w końcu w głębi duszy Adrel był tchórzem, zakrywał się cynizmem, ironią, sarkazmem oraz ciętym dowcipem. Splunął pod nogi i popatrzył w górę na otwór w suficie, zastanawiał się ile mają jeszcze minut dopóki śmiercionośna ściana gazu ich zabije.
Corey
PostWysłany: Pon 21:13, 03 Mar 2008    Temat postu:

Brat Stewarda, Ryan tylko wzruszył ramionami, założył broń na plecy i zaczął schodzić w dół.

Po chwili grupka usłyszała odbijajace sie echo

- Wyglada na to, że jest czysto, jest tam gdzies Steward?
mad-clown
PostWysłany: Pią 21:20, 29 Lut 2008    Temat postu:

- Em, ja znalazłem! Nie idę pierwszy, nie ma chuja! To co? Może któryś z naszych żołnierzy? Panowie napewno mają czym strzelać w razie czego...

Powiedział z uśmiechem na Twarzy Sasha.
White
PostWysłany: Pią 18:07, 29 Lut 2008    Temat postu:

Snajper niepewnie patrzył się w ciemność. Bóg wie co się tam czai, a w dodatku pewnie zbyt ciepło to tam nie jest, a fakt że organizm Drania miał średnią temperaturę ok. 25 stopni Celsjusza nie pomagał.

-Ma ktoś latarkę? W ciemnościach raczej nie jest bezpiecznie, ale jak ktoś będzie miał źródło światła, ja mogę pójść...- powiedział nieco niepewnie Johnatan. Nie sądził, by ktokolwiek inny chciał narazić tyłek.
Adrel
PostWysłany: Pią 15:49, 29 Lut 2008    Temat postu:

Gregory stanął nad wejściem do włazu i splunął. Nie w smak mu było pchać mu się tam pierwszym, chmura gazów, które mogą ich udupić nie jest tak strasznym wyjściem jak rozszarpanie przez zmiennokształtnego.

-W chuj ciemno panowie, nieprawdaż? Może ktoś chętny na zbadanie terenu? Tylko się nie pchajcie-

Podłubał sobie w uchu zerknął na to co wydłubał i pstryknął woskiem z uszu. Adrel chciałby już komuś powkładać flaki z powrotem do żołądka, nudziło mu się.
Corey
PostWysłany: Czw 23:53, 28 Lut 2008    Temat postu:

Gdy otworzyli właz i poczuli wspaniały zapach, który uderzył z środka, tak jakby od dawna chciał się wydostać i cisnął się "przy wyjściu'. W dół widać było tylko żelazne "stopnie" drabiny i ciemność

Cała grupa, po za żołnierzem i saperem, ktorzy poszli szukac masek była juz obok włazu
Adrel
PostWysłany: Pon 16:30, 25 Lut 2008    Temat postu:

Medyk porzucił to wcześniej miał zamiar robić, nie będzie pomagał potrzebującym których nie zna, no chyba że to będą bogaci nieznajomi, czy z wielką władzą. Szedł sobie myśląc jaki będzie jego ostatnie słowo przed śmiercią w tych oparach. Patrzył sobie na zbliżającą się chmurę gdy usłyszał wrzask Clowna. Czego kurwa? Nie widzisz żem zajęty? Odwrócił się i zobaczył że elektryk walczy z jakimś włazem. Niespieszno, odwrócił się na pięcie i powędrował do Sashy. Nie było pośpiechu, nie ma stresu, nie ma obawy przed śmiercią. Podrapał się w tyłek, spodnie uwierają.
mad-clown
PostWysłany: Nie 23:02, 24 Lut 2008    Temat postu:

- KURWA! W KOŃCU!! Chodzćie szybko do mnie - krzyknął Sasha - Dawać panowie, dawać... Właz do kanałów... może się w końcu wydostaniemy z tego bagna krocząc tą jakże fantastyczną rzeką - dodał z ironią.

a zarzekałem się kiedyś, że nigdy, przenigdy nie wejdę do kanałów... jak to człowiek może się pomylić pomyślał. Chwycił obiema rękoma za uchwyty włazu i starał się go wyciągnąć...

- Szybciej, nie czas na piknik chłopaki!! - krzyknął oczekując na kompanów.
White
PostWysłany: Nie 20:03, 24 Lut 2008    Temat postu:

Johnatan oderwał oko od lunety. Nic, null.
-Ej, znaleźliście tam coś? Mnie tu już oczy bolą od tego parchawego słońca!- rzucił Drań za siebie, a po paru sekundach odpoczynku oczu wrócił do roboty. W takiej sytacji trzeba działać, a on narzekał.
Corey
PostWysłany: Nie 1:55, 24 Lut 2008    Temat postu:

Steward i Mike zniknęli im z oczu, tymczasem pozostala siódemka szukała jakiegoś schronu lub czegokolwiek co mogło im pomóc w przetrwaniu.

Poszukiwania trwały już kilkanaście minut, aż Clown zauważył mały właz, nie był to bunkier, lecz śmierdzące kanały.

W takim wypadku jednak wydawały się być jedynym wyjściem
mad-clown
PostWysłany: Sob 0:30, 23 Lut 2008    Temat postu:

Sasha wychylił się za futynę, w której kiedyś były drzwi. A pierdole to, co ma być to bedzie...

- Kto idzie w prawo? Ja przeszukam lewą stronę korytarza...
Obejrzał się za siebie nie czekając na jakikolwiek gest, kogokolwiek kto mógłbyć chętny

- Miracel śmigasz w prawo, ja w lewo. Johnatan widzisz cos?!
Wychodząc zapytał, miał nadzieję, że znalazł cokolwiek...

- Kurwa, działamy, musi być jakaś droga ucieczki z tego bagna...
po tych słowach ostrożnie i przy ścianie ruszył w lewą stronę korytarza. mad idź przy ścianie, przecież nie chcesz, żeby Ci się stało coś nie przyjemnego bo podłoga nie wytrzyma... pomyślał
- Miracel, jak będziesz ruszał na prawo, to staraj się iść przy ścianie, nie było by przyjemnie jakbyś się spierdolił niżej bo podłoga nie wytrzyma jakiegokolwiek obciążenia.
White
PostWysłany: Sob 0:15, 23 Lut 2008    Temat postu:

Johnatan nadal rozglądał się po okolicy przy użyciu lunety, ze stopinowo rosnącym niepokojem w miarę bezowocnych poszukiwań zwłok z maskami. Po chwili usłyszał słowa żołnierza. Bunkier...Bunkier... jego wzrok od razu przerzucił się na pobliskie budynki. W sumie to dobrze, że tak zmieniły się role- ruiny łatwo było rozpoznać, a w nich na ochronę raczej nie było co liczyć.
-Powodzenia-rzucił do Stewarda, nie odrywając oka od lunety.
Adrel
PostWysłany: Pią 16:13, 22 Lut 2008    Temat postu:

Adrel postanowił się zmusić do wysiłku fizycznego i poszedł w kierunku trupów aby zobaczyć czy ktoś potrzebuje pomocy, a jeżeli nie potrzebuje to na pewno będą gdzieś naboje do M9 i martwi medycy posiadający sprzęt medyczny. Po drodze kopnął jakiś kamień, w gruzowisku musiało ich być całkiem sporo. Zdjął hełm, podrapał się po głowie, poprawił włosy lecące do oczu, nałożył hełm. Odchrząknął zalegającą się flegmą w gardle i splunął przed siebie. Specjalnie w przeszukiwaniu trupów, zależało mu na maskach gazowych czy innym sprzęcie który może ich ocalić. Prawą ręką trzymał za kaburę, pistoletu tak aby w każdej chwili można go było wyciągnąć.
Corey
PostWysłany: Pią 16:06, 22 Lut 2008    Temat postu:

Drużynowy saper Mike podszedł kilka kroków w stronę odległej, zbliżającej się mgły, tak jakby chciał jej się dokładniej przyjrzeć

- Tego tu nie było skąd to cholerstwo się wzięło. Co prawda wieje mocno od kilku dni, ale to chyba nie wiatr? - zapytał i rozejrzał się po towarzyszach. Widząc, że rozgorzała dyskusja usiadł i czekał na postanowienia.

Grupa miała jeszcze sporo czasu, dobre kilka godzin, które musiały im wystarczyć na obmyślenie jakiegoś planu działania.

Steward zamyślił się słuchając Clowna

- Taak to może być rozwiązanie, sprawdźcie czy nie ma jakichś bunkrów lub czegoś, ja z Mikiem poszukamy masek.
Miracel
PostWysłany: Czw 16:59, 21 Lut 2008    Temat postu:

Filmy Hitchcock'a? Nie, nie widziałem - powiedział Miracel, któremu słowo "telewizor" mówiło równie tyle co "średnich rozmiarów czarne pudło odblaskowe". Wstał, bo co miał robić. Wszyscy wstawali w tym burdel, a on gorszy być nie chciał. Odruchowo prawie sprawdził, czy ma przy sobie pistolet. Wyjął go, wymierzył przed siebie i schował.
- Adrel nie panikuj, nie jesteśmy jeszcze straceni, a przesrane mieliśmy od dawna. Nudzi Ci się to się rozejrzyj może ktoś potrzebuję pomocy i zapłaci ci czymś przydatnym. Jak nie ma to chętnie pomogę, he he - wyciągnął przed siebie rękę - umiem sprawiać ból. No dobra, kurwa, koniec żartów, czas się za coś wziąć - rozejrzał się w okół siebie dokładniej oceniając teren i owe ruiny w których się znajdowali - Sasha dobrze mówi, nie opieprzać sie tylko ruszyć dupy. Tu MUSI być coś przydatnego - mówiąc to sam zaczął nerwowo przechadzać się raz w tę raz w tamte szukając rozbieganym wzrokiem czegokolwiek co uznał by za przydatne.
White
PostWysłany: Czw 14:48, 21 Lut 2008    Temat postu:

Nie ma to jak kolejny dzień na ziemi zniszczonej promieniowaniem... pomyślał Johnatan, wstając z ziemi. Starał się nie panikować, myślenie w takim stanie było niebezpieczne, a w takiej sytuacji trzeba sporo myśleć. Snajper po chwili usłyszał rozkaz z ust szalonego klauna.

-Robi się...ty za ten czas poszukaj jakiegoś wejścia, może jest tu jakiś skład kombinezonów ochronnych, albo przynajmniej piwnica- rzucił szybko wyciągając wysłużoną M21 i zaczął się rozglądać w poszukiwaniu zwłok posiadających tak niezbędną dla nich ochronę. Z każdą sekundą zaczęła go ogarniać coraz większa panika. Cholera, jak to się wogóle stało, że podróżując po NUKLEARNEJ pustyni nie wzięliśmy ze sobą żadnej ochrony przeciw promieniowaniu?
mad-clown
PostWysłany: Czw 11:10, 21 Lut 2008    Temat postu:

- Kurwa!! - soczyście wysączył przez zęby Sasha jednocześnie zatrzymując się - Tutaj muszą być jakieś trupy z maskami... siedzieć tutaj i czekać aż opadnie jest bez sensu... A może, może w piwnicach są jakieś tunele. Trzeba to przeszukać panowie, siedzenie nas tylko bardziej dołuje, a w takim stanie nie damy rady napewno. Wstawać, wstawać... Bastard! Rozejrzyj się czy czegoś tam nie widać za pomocą lunetki... DZIAŁAMY PANOWIE DZIAŁAMY... - Sasha był coraz bardziej zdenerwowany.

Sam zaczął się nerwowo rozglądać kurwa... tutaj musi coś być, nie ma siły żeby nie było.... Jemu też frustracja dawała się coraz bardziej we znaki. Nie ma to jak beznadziejna sytuacja

- Ha! Pamiętacie filmy Hitchcock'a? Oby tutaj tak nie było... - nie dokończył, to by mogło kompanów tylko bardziej zdołować i okazać jak wielka może być ich bezradność...
Adrel
PostWysłany: Czw 10:36, 21 Lut 2008    Temat postu:

Gregory leżał na ziemi, bawiąc się kaburą pistoletu, odpinał, zapinał, odpinał, zapinał. Zastanawiał się jak długo będą tu siedzieć, nie było dane mu zbytnio czekać. Jesteśmy zgubieni, nie ma szans na ucieczkę, nie chce mi się uciekać skoro wiadomo ze i tak zginiemy.Myśli przebiegające przez głowę Adrela nie były zbyt optymistyczne, pomimo to wstał i czekał na jakieś rozkazy, w końcu on jest tylko Medykiem do komenderowania innym jeszcze mu daleko. Spojrzał naokoło poszukując w ludziach jakiegoś znaku, co robimy, gdzie biegniemy czy co.

-Panowie, jeżeli czegoś nie zrobimy to będziemy mieli przesrane, lekko mówią, a tak naprawdę przejebane na całej linii-
Corey
PostWysłany: Czw 1:16, 21 Lut 2008    Temat postu: Jak daleko do wyjścia?

Jak daleko do wyjścia?

Sesja Oddziału 5

Każdy jako dziecko poznawał historię Robinsona. O tym jak po kolei dochodził do wielu rzeczy, jak dbał o swoje ciężko zdobyte przedmioty, jak karmił i utrzymywał zwierzęta. To była powieść. Literatura opowiada piękne historie, których słuchamy, zachwycamy się nimi, jednak wszyscy zapominamy w tym zachwycie, jak wiele wysiłku wymaga jej stworzenie, jaką ofiarę trzeba poświecić by ją napisać, jak wiele kropli potu i krwi musi upaść, aby osiągnąć cel lub aby w końcu o niej opowiedzieć. Rzeczywistość nie jest tak kolorowa jak kolejne spływające w dół szeregi czarnych liter na białym papierze.

***

Grupka okupowała stary, walący się budynek, dach nie było już pewnie od czasu, gdy spadła tu bomba, a reszta starej chaty sypała się powoli. Ktoś chodził w kółko z założonymi z tyłu rękoma i kopał znudzony gruz, ktoś inny siedział na ziemi trzymając się za głowę. Byli zmęczeni. To był czwarty dzień od kiedy stracili jakąkolwiek łączność, nie mieli bladego pojęcia gdzie są. Pół biedy, gdyby zaginęli w Gruzowisku co się oczywiście zdarzało. To było tylko na pozór martwe miasto, tam działały organizacje, szabrownicy, bombermani, a nawet śmiecie. Nie było ciężko natrafić. A tu? Cisza i nuklearna mgła. Jak to się stało, że znaleźli się w tak niedogodnej sytuacji. Cóż z początku miał to być atak na bazę komuchów, jak się okazało wpadli w dokładnie zaplanowaną pułapkę. Oczywiście nie byli jedynym oddziałem pośród zgliszcz, tych były dziesiątki, były bo wiele z nich pewnie już użyźniało glebę.

- Kurwa mać! - zaklął Steward, pierwszy z dwóch braci bliźniaków, którzy pełnili funkcję żołnierzy w oddziale. - Szwendamy się bez celu.

Drugi właśnie dopalał ostatniego papierosa, zakaszlał.

- Od dzisiaj nie palę - tlący się pet upadł na ziemie.

Wszyscy spojrzeli w stronę słońca. Przyglądali się dłużej, każdy z nich myślał, że nie jest prawdą to co widzi, jednak, gdy wymienili spojrzenia ich obawy tylko się potwierdziły. Ognisty olbrzym przybrał zielony kolor.

- Nuklearny pył - powiedział cicho Steward i rozejrzał się. To groziło zatruciem i śmiercią. Bez masek nie mieli szans na przetrwanie, dziewiątką skazańców gdzieś wewnątrz nieznanego im miasta.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group